hello królewny,
dziś też więcej do oglądania niż czytania... wiatr mnie wykańcza, a konkretnie moją głowę... od piątku nieustannie mnie boli... a i tak mam szczęścia, bo małż dopadł paskudny wirus i poległ...
zatem do rzeczy... powstaje tył różanej poduchy...
przód podusi, a owszem, zrobiony... ale wam nie pokażę... dopiero, gdy poducha będzie w całości... wierzcie mi, tak będzie lepiej... ;)))
oprócz wiatru w głowie mej hulają pomysły, plany i marzenia... są chwilę, gdy wydaja mi się genialne, częściej jednak tytułuje je sławetną "motyką na słońce"... dotyczą moich rękoczynów, ale też pracy zawodowej... za dużo czynników, za dużo zmiennych niekontrolowanych... a statystyka nigdy nie była moją mocna stroną... eh...
dużo ciepła wysyłam... :*
Ciekawa jestem efektu końcowego.
OdpowiedzUsuńU nas na szczęście przestało tak mocno wiać. Momentami miałam wrażenie, że zaraz mi wszystkie okna wlecą do mieszkania.
Pozdrawiam :-)
cierpliwości, kobietko...
Usuńi uszanowania dla szydełkującego małża... mój stwierdził, ze nie zabiera się za to, bo byłoby mi przykro, ze robi to lepiej niż ja... patrz, jaki troskliwy... ;D
też tak mam z tym wiatrem - nie lubię jak wieje na zewnątrz, a w głowie to dobrze jak hula! Czekam na pastelowy finisz! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńjeśli w głowie hula od pomysł - dobrze, jeśli hula od nadmiaru męczących myśli - źle... ja to prosta jestem ;D
UsuńPiękna poducha powstaje - trzymam kciuki za jej ukończenie! Ja też tak mam, że boli mnie głowa w wietrzne dni... To dobrze, że głowa pełna pomysłów!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko,
Asia
witam Cie, Asiu, serdecznie w moich wełnianych (czy raczej akrylowych) progach... :) rozgość się wygodnie... dzięki za komentarz i odwiedziny :*
Usuń