„(…) proces twórczy zawarty w tworzeniu działa uzdrawiająco, a podstawą tego procesu jest to, że większość ludzkich myśli i uczuć wyraża się bardziej w obrazach niż słowach. Dzięki temu ludzie zajmujący się tworzeniem lepiej radzą sobie ze stresem i urazami psychicznymi, nabywają zdolności poznawcze i doznają objawów radości, jaką daje obcowanie ze sztuką”.

W. Szulc, Historia Arteterapeutyki, „Edukacja i Dialog”, 8/2006

Translate

czwartek, 29 grudnia 2016

POD CHOINKA..., czyli slow parę o swiatecznych upominkach...

witajcie :)
miało być o tegorocznych stroikach bożonarodzeniowych... ale... jak świeci słońce i fotki byłby znośne, to nie ma mnie w domu... wracam - ciemno... eh...

ale mam kilka zdjęć prezentów dla siostrzenic... :D mają nowe, wyremontowane pokoiki, gdzie motywem przewodnim są sowy... więc już dwa miesiące przed Gwiazdką ciocia szukała pomysłów i je wykonywała :) na pierwszy ogień poszły szydełkowe poduchy... :)




dla Basi z przewagą fioletu... to dla mnie wyzwanie, ta akurat barwa jakoś mi nie leży...


wykorzystałam dostępny za darmo w internecie wzór sówek wpisanych w babcine kwadraty...


dla Madzi miał szaleć róż... znalazłam gdzieś wzór na dwie sowie podkładki, które umieściłam - oczywiście - na rozległych babcinych kwadratach ;)


no i poszło...


zużyłam nieco włóczki, ale od Dzieciątka otrzymałam kolejne motki... nic w przyrodzie zatem nie ginie ;)

a jeśli już mowa o poduszkach... dwa dni przez świętami musiałam wejść do jednego hipermarketów... trafiłam na wyprzedaż ozdób; były tam dwie podusie z psami... i to akurat moimi :) złapaliśmy po jednej z małżem i szybko do kasy!


bo jak moglibyśmy sobie odmówić? ;)
wysyłam sporo ciepła :* ponoć ma zaatakować znienacka mroźna zima....

wtorek, 27 grudnia 2016

W KLIMATACH SWIATECZNYCH.., czyli gdy za oknem wieje....

witajcie :)
już po przedświątecznej krzątaninie... u mnie mało sprzątania, troszkę więcej niż rok temu gotowania i pieczenia (ot, pierwszy raz w życiu sama z małżem robiłam Wigilię, piekłam pierniczki i gotowałam barszcz), nieco rękodzieła prezentowego, sporo gościny  :) jakoś tak spokojniej, łagodniej... 
teraz siadłam na zasłużony przegląd blogów, pinteresta i nowości facebookowych... za monitorem widok na przyblokowy placyk... szaro, chmurzaście i wietrznie... brrryy.. małż z talerzem pełnym świątecznych wypieków ogląda startreka...  ot, oktawa Bożego Narodzenia :)

w tym roku mniej uczyniłam wianków... ciągle w tym samym stylu stajenkowym ;) tak więc zaczęłam od adwentowego... a jakże... :) prosto - sztuczna choina (żadne zielone igliwie nie przetrwa w moim ciepłym mieszkaniu 4 tygodni), cztery świece, nieco sysuni, kilka uszytych gwizdek ozdobionych szydełkową koronką...


a potem ruszyła mini produkcja ;)
coś z czerwienią...


z gwiazdą, wołem i osiołem...


i powtórka, ale dla tych, którzy czerwieni nie uwielbiają ;)


no i mój ulubieniec - w koronkowej bieli...


z baraniną i zieleniną kwaśnych jabłek...


nie mogło zabraknąć wianka dla wielbicieli słodkości...



lubię robić te wianki... mam sporo frajdy w formowania brzozowych gałązek, szycia figurek Świętej Rodziny i zwierzyny, a potem to ozdabianie... :)
pogoda nie sprzyja fotografii... ale postaram się pokazać Wam niebawem, na jaki motyw postawiłam w tym roku w ozdobach domowych... będą też szydełkowe prezenty :)

pozdrawiam Was cieplutko i cukieraśnie... :*



sobota, 10 grudnia 2016

St. Claus is coming to town... czyli o niebyciu goloslownym

witajcie,
zgodnie z tytułem i zapowiedzią - żeby nie być gołosłowna (fajny wraz, nie?) dziś kolejny post :) jestem z siebie dumna ;)
dziś przed państwem broszka... miała mieć swój debiut wpięta w klapę swetra w ubiegły wtorek, w dniu św. Mikołaja... niestety, grypa plus jej powikłania udaremniły nam plany... :/ pozostałam w piżamkę, w którą raczej nic nie wpinałam ;)


zauważyłyście? ostatnio trochę filcowo u mnie ;)


lubię filc... jest miły, ciepły i puchaty... a ja się naoglądałam cudeniek w internecie... :) pracuję też nad gwiazdkowym prezentem dla siostrzenic, które oszalały na punkcie sowiego motywu i tak właśnie dekorują swoje nowe pokoiki... ciocia nie odmówiła pomocy ;)


wysyłam sporo ciepła :*

czwartek, 8 grudnia 2016

MYSIE SPRAWY.., czyli o opowiescie niemal wigilijnej...

witajcie :)
tak długo mnie tu nie było, ze aż mi wstyd... ale same rozumiecie - nowy profil w pracy, nowe wyzwania i związane z tym stresy i frustracje... wciągnęło mnie na dobre... mam takie warzenie, ze blogi odchodzą do lamusa na rzecz fanpejdżów... :/ nie podoba mi się to - zwłaszcza u mnie... więc powstrzymując tę falę szybko nadrabiam wpisy :) zanim nastąpią świąteczne klimaty, to na pierwszy front: Pani Myszka...


tym razem z filcu... jest maleńka, jak to myszka... niecałe 6 cm


zainspirowały mnie światowe dzieła koleżanek w necie - po prostu mysie filcowe cudowności, stylizowane na klimaty Dickensowskie...


stąd u Pani Myszki wełniana ciepła chusta... na drutach - jako że na drutach właśnie uczę się robótek... a to było wezwanie ze względu na kształt i wielkość... właściwie powinnam napisać - maleńkość... ;)


myślę, ze to jedna z pierwszych myszek... z miejsca ja pokochałam...


nie wiem, skąd u mnie to uwielbienie dla misiaczków, myszek i takich tam innych słodkości... ;) może dlatego, ze od trzech tygodni nie jem cukru? ;) w naszej nowej witrynce lale, króliki, Trzej Bracia i inna zwierzyna rozsiadła się wygodnie wśród książek... zaskakując gości - jako że z małżem potomstwa nie posiadamy, a w wieku jesteśmy mocno po balzakowskim ;) skąd więc tu tyle zabawek?


tak czy inaczej... pozdrawiamy was serdecznie... :) wysyłamy nieco ciepła :*

sobota, 22 października 2016

TRZECI BRAT..., czyli rzecz o wrazliwosci i opiece

witajcie,
mam od wczoraj tak, jak dziś ma pogoda... zza chmur czasem zaświeci słońce - po tygodniu deszczowej szarości... pochorowałam się, dopadły mnie wirusy i rozłożyły na łopatki... czas spędzam w łóżku śpiąc, leżąc, słuchając audiobooków... bo na tyle energii starcza... dziś szału nie ma, ale o niebo lepiej niż wczoraj... dlatego mogę przedstawić wam trzeciego z braci...


wg legend powinien być to trzeci, najmłodszy z rodzeństwa... to właśnie on posiada prostą mądrość, pokorę i dobroć... psychologicznie dałabym mu pierwsze lub drugie miejsce w narodzinach... 


jakkolwiek by nie było, Trzeci Miś nie wstydzi się wrażliwości, dobroci i różowego noska... chodzi też z torebką - bo kto mu zabroni...


ma też adoptowanego synka... no i co, ze innego gatunku...


Trzeci Miś pokochał go całym swym sercem... a Zajączek odwdzięcza sie tym samym...


razem wędrują przez świat....


gdy Zajączka rozbolą nóżki, to Miś chętnie zabiera go do torby...


wysyłamy sporo ciepła... :* na te październikowe deszcze...

niedziela, 9 października 2016

JAK DOBRZE POSZUKAC.., czyli legenda o trzech braciach...

witajcie,
łapię przerwy między deszcze i chmurami... chłonę każdy promień słońca, którego ostatnio skąpią nam niebiosa... robię też wtedy zdjęcia moich wytworów...
jak myślałam - nabieram dystansu do Misia Ulubionego ;) okazało się bowiem, ze ma braci... póki co odnalazłam dwóch... :)



jako że trzeba przystosować ich do miejskich warunków, na warsztat poszedł brązowy Miś Jesienny... 


czemu jesienny? gdy powstał, za oknem zaczęła się plucha i zimno... Miś otrzymał twarzowy ciepły beret z antenką i szal... 


szal to moje pierwsze próbki na drutach...


Miś Jesienny dostał też dużą dynię... ot, tak pod kolor szala i jesieni... :)


na swoje atrybuty czeka w kolejce Miś Słodziaczek z różowym noskiem...


wysyłając nieco ciepła, kłaniamy się nisko :*


niedziela, 2 października 2016

SAMOUWIELBIENIE.., czyli o Misiu Ulubionym...

witajcie,
przyznam wam się, że naściągałam z internetu dość sporo schematów na misie... szukam tego naj... sama się sobie dziwię, skąd mi ta wielka sympatia do niedźwiedzi najszła... :) konsekwentnie sprawdzam wzory i wychodzi na to, że każdy miś ma swój charakter...i to zmienny...
ot, na zdjęciu miś wydawał się być taki sobie... ale gdy wybrań inną włóczkę, inny nosek, inaczej przyszyć oczka... to wychodzi po prostu Miś ostatnio najbardziej Ulubiony...


nie jest ani maleńki, ani z dych dużych... taki w sam raz...


jego zdziwiona minka ujmuje serce....


moje zdobył na pewno :) nie wiem, czy póki co jestem w stanie z nim się rozstać - nabrałam całkiem mocno emocjonalnego stosunku do Misia Ulubionego... :)
może nabiorę dystansu, gdy powstanie jeszcze jeden? albo dwa? albo kilka?

póki co... w jesiennych klimatach wysyłam nieco ciepła :*

czwartek, 29 września 2016

ANI SIE OBEJRZALAM.., czyli nadeszla jesien

witajcie :)
tak, zaniedbałam bloga, szydełko podrdzewiało... tak wygląda wrzesień w oświacie... zwłaszcza jak zmienia się stanowisko... ogólnie, zmiany na lepsze tez są trudne, prawda?
mam spore zaległości, wiec koniec z gadaniem, czas na foto-show! przyspieszamy - dziś cała galeria misiowej gromadki... :)


najpierw powstała Pani Miś...


Pani Miś - zdecydowanie w różu i koronkach... wrażliwa, o wielkim sercu, chociaż sama malutka...



Pani Miś nie jest typem samotniczki... znalazła szybko przyjaciela...


Miś Przyjaciel - dość drobny facet, o nieco lwim pyszczku...


ponoć nie szata zdobi misia, ale popatrzcie tylko, co może zrobić ciepły szal i torba! dodam, że do torby Mis może schować kilka drobnostek...


jesień nastała, na razie mamy złoto-polską... ale przyjdą i słoty...


Miś Przyjaciel ma kolegę, a jakże...


właściwie Ten Miś powstał jako pierwszy... biały, smutny, samotny... długo się zastanawiałam, czego mu brakuje...


powstało potem ubranko... właściwie to moje pierwsze ubranko na szydełku... :)


potem parę dodatków...


i jest weselej, prawda?


no, nie mogłam sobie odpuścić zdjęcia z tą zabawną częścią ciała... ;) w spodenkach wycięcie na ogonek ;)


pozdrawiam jesiennie... i wysyłam nieco ciepła :*