„(…) proces twórczy zawarty w tworzeniu działa uzdrawiająco, a podstawą tego procesu jest to, że większość ludzkich myśli i uczuć wyraża się bardziej w obrazach niż słowach. Dzięki temu ludzie zajmujący się tworzeniem lepiej radzą sobie ze stresem i urazami psychicznymi, nabywają zdolności poznawcze i doznają objawów radości, jaką daje obcowanie ze sztuką”.

W. Szulc, Historia Arteterapeutyki, „Edukacja i Dialog”, 8/2006

Translate

sobota, 21 maja 2016

SLODKOSCI.., czyli szczeniaczki ujmuja za serce...

witajcie :)
już są pierwsze efekty robótkowe... komplecik na sesję noworodkowa dla Nikodema... lada moment przyjdzie na świat...


ubranko tak średnio leży na lalce, bo jest nieco mniejsza niż przeciętny noworodek - ponoć... no i jest znacznie mniej plastyczna niż dziecko... lalka służyła mi więc za jedyny mi dostępny model, bo wzory ściągnięte z anglojęzycznych stron wychodziły baaardzo maleńkie...


wiecie jak to jest - mama Nikodema przesyła zdjęcie z netu i pyta: "zrobisz?"... to szukam wzoru na majtusie i czapkę rozmiar 0-3 i robię... a potem pruję, przerabiam, powiększam, pomniejszam, dorabiam resztę elementów...


podobne do psiaka?


na tę sesje zrobiłam jeszcze inne bajery... ale o tym w następnych postach... teraz czas wrócić do szydełka :)
wysyłam nieco ciepła :*


niedziela, 15 maja 2016

DZIEJE SIE.., czyli o prawidlowym trzymaniu szydelka...

witajcie :)
to, że na jakiś czas blogowo milknę, nie znaczy, że odkładam rękoczyny... mam kilka rozpoczętych robótek... oto dowód:



tu szanowni państwo widzą trzy rozpoczęte robótki i kilka wzorów do zrobienia... ;)

po raz pierwszy robię ubranka dla noworodka... prułam już ze trzy razy, bo mimo iż wyszukałam wzory w sieci, to podane tam rozmiary ledwo wchodziły na lalkę, która zdecydowanie jest mniejsza niż nowonarodzony... potem zrobiłam za duże, teraz - mam nadzieję - będzie w sam raz... 

ubranko to chyba zbyt szumna nazwa... to majtusie i czapeczka, która ma dzidziusia "przebrać" w pieska... zamówione te zmam inne rzeczy na tę sesję zdjęciową: anielskie skrzydełka, korony, dwa misiaki i sarenkę - na którą nie znalazłam żadnego darmowego schematu :( mam tez zrobić kilka ozdobników na aparat pani fotograf... terminy napięte, a w tym wszystkim przeszkadza mi praca zawodowa ;D
tam akurat zdarza się nam kontrola w pierwszych dniach czerwca, na którą trzeba wyprodukował tony papierów... bo papiery, drodzy państwo, są najważniejsze w pracy, prawda?
z powodu boli głowy, twarzy  i szyi, które to gnębią mnie od kilkunastu lat i gnębią coraz bardziej, po szeregu lekarskich wizyt u różnych specjalistów trafiłam do kinezyterapeuty... nabrałam nadziei... 
ale pan zaproponował, abym mniej siedziała przed komputerem (hehehe) i zniwelowała te ruchy, które sprawiają mi ból... a przyznam się, że jak długo szydełkuję, to bolą mnie barki i szyja... też tak macie? :/ po roku szydełkowania okazało się, ze źle trzymam szydełko i nijak nie mogę nauczyć się trzymać je prawidłowo... :/ eh...


ale wracając do robótek... w koszyczku mam misia - wbrew pozorom... właśnie chcę zrobić swoją pierwszą laylyalę... czy jak to tam zwą... zobaczyłam, zakochałam się, zdobyłam wzór i... nie mogę skończyć... znowu wracamy do tematu pracy... ;)

stop marudzeniu ;) wysyłam mnóstwo ciepła... :*

piątek, 6 maja 2016

JEST MOC.., czyli o tym, co wysyłasz, to dostajesz..

witajcie,
jak się ma 15 minut przerwy (bo marchewka musi się ugotować) między jednym zadaniem..., a raczej między jednymi zadaniami a drugimi, to można wrzucić oś na bloga, prawda?
nadal męczą mnie jakieś wirusowo/bakteryjne gadziny... niestety, przeszłam na nawigację antybiotykiem i kolejnymi dniami poza pracą... nawet nie myślę, co tam mogę zastać po powrocie... póki co - jest moc twórcza... gorzej z siła na wykonanie... a skoro rozgłosiłam, że jest moc i pomysły, to już świat zwietrzył okazję... niestety, smok i inne zabawki zostały odłożone do nieznanej przyszłości, teraz szydełkowe zamówione bajery do sesji noworodkowej, no i koniecznie pudełeczko na I Komunię...


jest dość proste i oszczęðne w kolorystyce...biel, delikatny, perłowy róż, nieco zieleni i kolor słomy, który uwielbiam... :)



chciałam zwrócić uwagę Państwa uwagę na różyczki, które sama, tymi ręcami wykonałam... jestem z nich dumna... :) podobnie ja z samego pudełka - żadne tam gotowce ze sklepu ;)


środek wygląda tak:


 albo tak...


wykorzystałam gotowe (jednak!) tekturowe elementy... pudełeczko na wiadomo, jakie podarunki, wykonałam już samodzielnie... :) 


cieszy mnie to pudełeczko :) a teraz trzeba odcedzić marchewkę, zabrać psy na spacer (i z tego nie ma L4), a potem zasiąść w końcu do rzeźbienia konferencji szkoleniowej... :)

wysyłam sporo ciepła :*