„(…) proces twórczy zawarty w tworzeniu działa uzdrawiająco, a podstawą tego procesu jest to, że większość ludzkich myśli i uczuć wyraża się bardziej w obrazach niż słowach. Dzięki temu ludzie zajmujący się tworzeniem lepiej radzą sobie ze stresem i urazami psychicznymi, nabywają zdolności poznawcze i doznają objawów radości, jaką daje obcowanie ze sztuką”.

W. Szulc, Historia Arteterapeutyki, „Edukacja i Dialog”, 8/2006

Translate

niedziela, 30 listopada 2014

WYZWANIE 11.., czyli o malym marudzeniu na brak słonca, klopotliwym adhd i o wariacjach na temat choinki...

witajcie, gwiazdeczki :)
czekałam, czekałam, czekałam... i się nie doczekałam na słońce zza szyby - trzeba było robić zdjęcia już... żeby zdążyć na ostatni dzwonek, 30 listopada, i zgłosić swoją pracę na wyzwanie Szuflady :)


zgłaszam tą choinkową, a jakże, girlandę w Bingo w linii: biały - sznurek - koronka...
a że nie mogłam zdecydować się na rodzaj guziczków, powstały az trzy girlandy... :)



skorzystałam ze schematu znalezionego na Pintereście...
i ciągle mam zajawkę na klimaty wiejsko-rustykalne, wiec musiał być sznurek i drewno :D


każda z innymi guziczkami... girlanda, nie choinka :)


bo to choinka, widzicie, prawda? koleżanka z pracy widziała w tym gwiazdkę ;D


mimo pracy, robali (są, są - sąsiedzi zadbali :/) i łażenia po lekarzach z powodu chorej tarczycy (a może tez i dzięki niej - mam jakieś małe adhd ;)) powstało już sporo - jak na mnie - świątecznych rozmaitości... ale po kolei... poczekajmy na słoneczko ;)

pozdrawiam cieplutko... weny, nastroju i pogodnego klimatu... wysyłam troche ciepła :*


sobota, 22 listopada 2014

SZARE, BURE I... NIJAKIE?.., czyli o cieple polnocnych krain i tesknocie za Istota...

witajcie :)

właśnie siedzę i wykrawam zwierzynę, choiny i inne przydatne kształty do świąteczno-zimowych wianków... tak, tak... jest coraz zimniej, wieczory długie, pogoda nie namawia do spacerów... szydełkowa praca również wre... ot, chociażby następna część pledu... postanowiłam zrobić jeszcze jedną "warstwę", żeby kocyk by dłuższy, a dopiero potem dokończyć i połączyć kawałki... jak małż humorystycznie latem przewidział - na święta pled będzie gotów... ;D

proszę państwa, oto szary...


 ale czy na serio jest bury i nijaki?


to duża połać materii, więc urozmaiciłam szarość zimnym niebieskim... taki mroźny powiew z północy...
teraz planuję pas ciepłych brązów, dla odmiany... :)

oprócz tego przede mną jeszcze spora dawka przyjemności ozdób choinkowych, szopki, złota i śniegu... coraz bardziej chce mi się dopatrywać pod tym wszystkim Istoty tych świąt... mam nadzieję, że zobaczycie to w moich pracach...
póki co... przesyłam mnóstwo ciepła :*


sobota, 15 listopada 2014

SHHH.. FAIRIES SLEEPING.., czyli o wyzwaniach, napawaniu się jesienia i o małych dziewczynkach..


witajcie :) 

czy macie w sobie jeszcze tą małą dziewczynkę, która wierzy w skrzaty, piękne zamki i dobre wróżki? co za pytanie... gdybyście  nie miały, nie tworzyłybyście tylu pięknych rzeczy... kocham baśnie, a świat fantazji ciągle mnie do siebie wzywa...
gdy zrobiłam sobie kuchenny wianek coś w nim mi brakowało... wiedziałam, ze po prostu mieszkają tam wróżki - a że już jesień, a one skromne i nieśmiałe, to gdzieś się ukryły... od dłuższego czasu zachwycam się małymi ogrodami - nie zdążyłam w tym roku zrobić mieszkania dla skrzatów na działce mamy... tęsknota za posiadaniem takie baśniowego domku nie dała mi jednak spokoju... i oto jest... mój mały wróżkowy świat... :)



zdjęcia nie są najlepsze - nie ma dziś słoneczka (a ja bardzo chciałam wam pokazać :)), no i chyba się mi ręce trzęsły... ;D
wybrałam formę dioramy - odkrytą niedawną - która jest brakującym ogniwem w niektórych moich wiankach... jest stabilna i w moim stylu ;) całość to 30 x 27 cm - taką małż zbił ramę z pozostałosci ...domek nie przekracza 15 cm... czyli wielkość oryginalna... wróżki są małe, prawda?


wykorzystałam deski z kanapy, która musieliśmy wyrzucić...  reszta to dary natury: mech angielski (uwielbiam jego zapach), brzozową korę własnoręcznie zbieraną i suszoną, kamyki znad polskiego morza, malutkie żołędzie, modrzewiowe szyszki, patyczki i liczmany, własnoręcznie uhodowane filcowe dynie :)


a gdzie wróżki? jest jesień - wcześnie chodzą spać :) jedna zgubiła nawet swoją magiczną różdżkę :)


oczywiście, że domek nie jest idealny... musiał jednak powstać szybko, żeby zdążyć na Magiczne Wyzwanie w Craft Style..
                                               

u mnie jeszcze jesiennie... trwa hodowla grzybni - na biurku, no bo gdzie? :)


ale już powoli myślę o zimie i Bożym Narodzeniu... a póki co, posiedzę jeszcze z filiżanką herbatki przy moim wróżkowym domku...
wysyłam troche ciepła :*



środa, 12 listopada 2014

VOILA.!, czyli o pierwszej gwiazdce w srodku listopada...

dobry-ciepły-wieczór :)
a ja na przekór - nieco śniegu... moje pierwsze gwiazdki (w życiu) na szydełku... :) jeszcze nie krochmalone...


sprawdzam wzory... kilka sprułam... ale przyszła już przesyłka z Craft Stylu, a bardzo kusi mnie ich ostatnie wyzwanie, więc rzucam wszystko, żeby zdążyć do 17 listopada... w głowie mam piękny projekt - mam nadzieję, ze wykonanie mnie nie zawiedzie...

zatem - sorki, gwiazdeczki, jeszcze poczekacie... ;D
wysyłam trochę ciepła :*

poniedziałek, 10 listopada 2014

NAUKA IDZIE W LAS.. czyli o rozkroku miedzy porami, umeczonych rekach i podnieceniu entuzjastycznym...

słonecznie witam :)

niedawno Magdalena pochlipywała, że zamiast jesieni u niej już nadeszła handmadowa zima ze świętami... mimo iż mam kilka pomysłów na naszą złotopolską magię, to ręce wyrywają się do bożonarodzeniowych klimatów... ot, na ten przykład, uczyłam się robić... no, właśnie, co wam to przypomina?
małż twierdzi, że zielone pomponiki...


albo białe...


i jeszcze letnio-zielone...


bo sprawa się o sznurki i drut opiera... tyle, że nie miałam sizalowego, a ten ponoć najlepszejszy...


zdecydowanie więc wolę wełenkę...  nooo... zmrużcie oczęta... co widzicie? ;)

a wszystko to przez pinterest i zobaczone tam dioramy i shadow boxy... zakochałam się w nich i mam w głowie przynajmniej cztery projekty... właściwie to cały czas o nich myślę... :) tylko niech rączęta odpoczną, bo pełną parą szydełkują, skręcają i zbijają... dziś idą na manicure, ot., dla odmiany...
wysyłam nieco ciepła :* jeszcze jesiennie... 



wtorek, 4 listopada 2014

JESIENNE KLIMATY.., czyli nieco lasu nagrobnego, róznicach kulturnych i ogólnym przesileniu...

heloł! :)
próby przeniesienia kultury amerykańskiej na polskie grunta - przeżyte... wolę tradycje rodzime - zwłaszcza te świąteczne, na które już niecierpliwie czekam, łowiąc w oceanie internetu inspiracje i pomysły... a póki co... jesień... kojarzy mi się ze spacerami po lesie... trochę tych klimatów przyniosłam bliskim zmarłym na groby...


szyszki, żołędzie, kasztany (te to się trudno przykleja!), nieco listowia i mchu... ot, taka natura... bez sztucznych orchidei... ;)


o ile na śląskich cmentarzach wyglądały dostatnio i ładnie, o tyle na zagłębiowskich, marmurowych grobiszczach (bo to wielkości trzech śląskich nagrobków) ginęły wśród zniczy i gabarytów... a niby jedna Polska... :)

obok lasu, jesień kojarzy mi sie z porządkami w ogrodzie i zapachem palonych liści...


 i tak próbowałam przelać te skojarzenia na papierową wiklinę... :) w bieli...

 i w oliwce...


aha, różowa warstwa pledowa ukończona... czas na skandynawskie, szare klimaty... :)

sezon grypowy rozpoczęty, zatem wysyłam mnóstwo ciepła...  :*
plus coś znalezionego na pintereście... :)