„(…) proces twórczy zawarty w tworzeniu działa uzdrawiająco, a podstawą tego procesu jest to, że większość ludzkich myśli i uczuć wyraża się bardziej w obrazach niż słowach. Dzięki temu ludzie zajmujący się tworzeniem lepiej radzą sobie ze stresem i urazami psychicznymi, nabywają zdolności poznawcze i doznają objawów radości, jaką daje obcowanie ze sztuką”.

W. Szulc, Historia Arteterapeutyki, „Edukacja i Dialog”, 8/2006

Translate

sobota, 28 czerwca 2014

HELP! HILFE! HJELP! AYUDA! .., czyli o pomocy dla Julki, nowych wizjach i twórczym niezdecydowaniu....

witam, królewny z bliska i daleka!
dziękuje za te przemiłe komentarze o słonecznikowym wianku... to fajne, że to, co wyczyniłam, podoba się nie tylko mnie... ;) mam w głowie trochę biżuteryjnych pomysłów - czym was straszę od pewnego czasu - i zastanawiam się, czy i one wpadną w wasze gusta... bo ja je mam w szufladce "dla alternatywnych ekscentryków"... ;)

dzis nie bedzie zatem nic nowego... tylko reklama ;D ale w szczytnym celu... pamietacie jeszcze ten wisior?


jeśli komuś się podoba, to może go mieć i jednocześnie pomóc dziewczynce stanąć na własnych nogach... do 2 lipca trwa jego licytacja na rzecz Julki... na podanej stronie można przeczytać więcej...


czemu akurat Julka? bo poprosiła o to Daria... ale jak pozaglądacie na stronę siepomaga, to znajdziecie tam setki potrzebujących naszej pomocy... ilość tych dramatów przygniotła mnie... mam w związku z tym (i tym, że przede mną sporo życiowych decyzji do podjęcia) kołowrotek w głowie... i poczucie bycia małą kropelką w oceanie... ot, takie egzystencjalne przemyślenia wieku średniego... ;)
póki co - wysyłam wiele ciepła... :* 
pozdrawiam i zapraszam do licytacji!


sobota, 21 czerwca 2014

TEN DRUGI.., czyli o niesieniu pradem, o facebookowej niepełnosrytniosci i napawaniu sie latem

i jest! drugi...! wianek oczywiście... tym razem wierny gizrapkowej klasyce...


średnica to okolice 24 cm - czyli wianek w normie, ścienny, raczej trudny do noszenia jako wisior... ale jak która bardzo chce... ;) w mojej hobbiciej norce w stylu folk stoi na honorowym miejscu korzystając z gościnności mini-sztalugi... jak widać - nie przeszkadza mu i leżenie... ;)


kwiaty zrobione czas temu - na działce u mamy... zapytany małż twierdzi, ze to słoneczniki (bravo!), rodzicielka - że pysznogłówki - ale ona po rpsotu jest ogrodniczką, nie ma dystansu... ;D po prostu brązowa wełna (obrzydlwiie sztywna i gryząca - zupełnie nie wyobrażam sobie z niej sweterka) nadawała środeczkom leciuchno wypukły kształ i o to cała afera... ;)


tak czy inaczej, wianek dostał tytuł Fields od Gold... miał kojarzyć się z latem, słońcem, polami słoneczników i polską wsią... stad dołączone patyczki i kokardki z rafii, które mają imitować kopy siana tudzież słomy... a Wam z czym się kojarzy?


na najbliższy czas mam następujące twórcze plany:
- posprzątanie kuchni,
- zmiana jej dekoracji, co wiąże się z dwoma wiankami w kolorze black-white-grey-ewewntualnie_red...
- przyszycie dużej łaty do nowych kanapowych pokrowców, które już poplamiłam lakierem do paznokci (witamy w świecie Gizrapki!) ,
- podłożenie spodni,
- ostatnie podejście do swojej strony na fejsie... totalnie nie łapię ustawień... :/
- zrobienie ślicznego pudełeczka i karteczki na roczek Madzi...
pełna funkcjonalność :) czyli - znając siebie - pewnie zajmę się czymś zupełnie innym... i nie omieszkam bezwstydnie się tym Wam pochwalić...

wysyłam troche ciepła... uwielbiam słońce i brak upału! :*


środa, 18 czerwca 2014

NA DOBRY POCZATEK WEEKENDU.., czyli o dawkowaniu radosci, określaniu stylów i o takich tam jeszcze...

już są! dwa... dwa wianki... duży i mały... ale jak zaznaczyłam w tytule - po kolei... ;)
zacznę od wianka mini... no i zapowiadanej biżuterii vintage...


czy to na serio vintage - sprawdziłam w necie... właściwie to worek bez dna.. coś może być z lat 80' czy 90', a już określane jest vintage... ja wybrałam jeszcze ten starszy i bardziej romantyczny...


oczywiście, wisior ma kształt wianka i jest cały szydełkowy... :) jeśli dobrze się przypatrzycie, to białe kwiatuszki mają środki z perełek...


jest to najmniejszy ze stworzonych przeze mnie wianków ;)


coś mam na rzeczy ostatnio określanie stylów... bo zazdroszczę konsekwencji w ubiorze czy wystroju mieszkania... w pracy mam koleżankę - wkłada na siebie jedynie biel i czerń - co z rudymi włosami i czerwienią na ustach i, czasem, paznokciach daje całkiem niezły sexi i drapieżny efekt... i nigdy nie widziałam jej w czymś innym... zaczęłam więc szukać, jak okreslić mój styl, w czym czuję się dobrze... przeważnie to styl boho (małż twierdzi, że to ludowość) i paramilitarny... w jednej z prac z musu jest sportowy... :/
a tu proszę - produkuję vintage... ;D 


i jak wam się podoba? jak tam z waszym stylem?

mnóstwo ciepła na weekend :*


wtorek, 17 czerwca 2014

W-MIEDZY-CZASIE.., czyli o tym i tamtym...

to ja tak na szybko... ;)
bardzo sie cieszę z Waszych komentarzy - że Wam sie chce w międzyczasie coś napisać, zajrzeć do mnie, poczytać.. jeśli ktoś u mnie pierwszy raz, to ja od razu do niego/niej na kontrolę... ;D miło mi tym bardziej, że moi bliscy - w sensie rodzeństwa czy przyjaciół (małż by się nie odważył) - tu nie zaglądają... wiem, wiem, że nie każdy jest fanem robótek ręcznych, ale nie o to chodzi... chodzi o to, żeby z checią uczestniczyć w czyimś życiu... prawda? dlatego tym bardziej fajnie mi z waszymi odwiedzinami, dziweuszki... :*

w międzyczasie i między obiecaną biżuterią vintage (zaczynam sie bać, czy mi się style nie mylą...), wiankami, obiadem a pracą, spaniem a drapaniem Rapka za uchem powstało i to...


tak na dobrą sprawę nawet zapomniałabym o tym proporczyku - wczoraj poszedł w ręce kolegi jako zawieszka do samochodu... 
- pirat? - zapytał zdziwiony (bo on fanem Gwiezdnych wojen...)
- a co? wolałbyś kaczuszkę? - odparowałam, bo tylko ja wiem, ze pirata i kaczuszkę potrafię szydełkować, a Vadera nie... jeszcze ;)

miała to być cała girlanda do pokoju Oskarka (tego od trampeczek)... ale w międzyczasie powstało tysiąc innych pomysłów i trzeba dzielić czas sprawiedliwie... no i od czegoś trzeba zacząć...


proporczyk się tu znalazł , bo wędruję po waszych blogach... zachwycona żaglówkami Magdy i zachęcona do wzięcia udziału w wyzwaniu Diany (w międzyczasie się okazało, ze się baaaardzo zapóźniłam) przypomniałam sobie o moim piracie... ;D
więc rzucam go i tu... wykonanie pirata nie jest moim pomysłem (of course, znalazłam w necie), ale ja go umieściłam w trójkącie, a nie w kwadracie - jak było w oryginale... dodam też ze 3-4 inne proporczyki, tworząc morską girlandę...
oczywiście, zrobię ja w mędzyczasie... teraz na ukończeniu są dwa wianki... :D

w międzyczasie wysyłam sporo ciepła... za oknem tak jak lubię - bez upału, ze słońcem... :*


niedziela, 15 czerwca 2014

DODATEK.., czyli o pułapce perfekcjonizmu, mnogosci planów i za krótkiej dobie...

hello, again it's me... ;)
wiem, nie było mnie dłuższy - jak na mnie - czas... wyjechałam się poopalać, bez aparatu, ale z szydełkiem... coś tam kombinuję z następnym letnim wiankiem...  póki co...


raz, że w ogrodzie mamy zakwitło mnóstwo pięknych róż... dwa - ostatnio maluję paznokcie na czerwono i brakuje mi biżuteryjnego dodatku w tym kolorze... mam tylko czerwone serduszko z kamienia... i ani trochę czerwonych ubrań... stąd pierwszy z pomysłów...


zdjęcia nie oddają kolorów... niestety...


przy okazji... gdy złapałam za igłę, mulinę i tamborek, to wsiąknęłam na kilka dni... :) spodziewajcie się kolejnych biżuteryjnych obrazków stylu vintage... ;D


kolejny "wisior" to już "zgapka"... połaziłam nieco po pritereście i znalazłam niejaką "orange" - niestety, rozumiałam jedynie zdjęcia, reszta to chińskie/japońskie/wietnamskie krzaczki... a bardzo pożądałam takiej ozdoby... więc zrobiłam sobie sama... :)



po głowie krąży mi jeszcze bez, zwany lilakiem, a także muchomory, arbuzy i słoneczniki... cały problem w tym, że doba taka krótka, a ręce nie takie zdolne jak głowa sobie wyobraża... co innego widzę w niej, a co innego wychodzi... znacie to odczucie?







wysyłam mnóstwo ciepła... u nas 14 stopni... i zmykam do dalszego działania... :*

czwartek, 5 czerwca 2014

WHEN I THINK: POOCия.., czyli lepiej pozno, niz pozniej, o zaskakiwaniu samej siebie i tesknocie za latem...

witajcie, diewuszki...! ;) i malciki... o ile tu zaglądają... ;)
minęły ze trzy, cztery miesiące, gdy powstał pomysł... kolejne dwa - gdy zrobiłam pierwszy element... i oto są: moje okienka rodem z Rosji... mam taką przynajmniej nadzieję...

jak zwykle - musiała być firaneczka, omszałe framugi i doniczka - oczywiście z gliny - z kwiatami...


ale i tak zaczęło się od zrobienia matrioszek z masy solnej i ich pomalowania... nie mogło też zabraknąć szydełkowej serwetki...



potem szyłam koszule... na maszynie! - o, zgrozo! ;D od razu wiedziałam, że będą wisiały jako to pranie na sznurku...


klamerki powstały z kawałeczków patyka do szaszłyków... kosz wyszydełkowany i zakrochmalony mieszanką z wikolu...


znalazłam niedawno w necie tutorial na maleńkie bamboszki... nie mogło ich zabraknąć, prawda?


po prostu Wietrzne letnie popołudnie...


i gdy tak pomyślałam o letnich popołudniach... zapachniało mi sianem... i jabłkami... i świeżym praniem suszonym na słońcu...


i tu zaskoczyłam samą siebie... nie przypuszczałam, że sięgnę i po modelinowe miniaturki... ;D potrzeba chwili... podobnie jak szydełkowy mini koszyczek...


i jeszcze gliniany dzbanek z chłodną wodą... sam raz na skwar...


a w głowie dalsze pomysły... szydełkowe... :) pozdrawiam letnio, upalnie, siejsko i wiejsko... :*

PYTANIE Z OSTATNIEJ CHWILI...
jak myślicie, czy tło na tych fotkach jest za mało jasne? zbyt niejednolite?