dziś jakiś u nas w domu biomet niekorzystny... może to duchota na dworze, może czekanie na wyniki badań guza u naszego Rapka... a może po prostu najwyższy czas na urlopowy wyjazd... tak czy inaczej, przed Państwem nowa lala...
...w szydełkowej bieli... wygląda więc dość ślubnie...
chociaż z drugiej strony, skoro biel, to nie znaczy, ze ślubnie... po prostu lubię biel :) a wy?
tym razem nie zapomniałam o majteczkach, koszulce i bucikach... musicie uwierzyć mi na słowo, bo przecież nie będę zaglądać aparatem pod spódniczkę... ;)
zastosowałam też nową - dla mnie - technikę tworzenia włosów... gdzieś wygrzebałam w necie...
jak widzicie, lala jest mniejsza niż ta pierwsza... ma ok. 17 cm... w czasie robótki zastanawiałam się nad "bezpiecznymi" oczkami... krzywo je włożyłam, co okazało się dopiero, gdy już była zabawka wypchana i zaszyta... postanowiłam poprawić ułożenie oczu... i chociaż nie bez trudu, to jednak się udało wyjąć i przymocować ponownie oczko... jak zatem z jego "bezpieczeństwem"?
lala zdecydowanie dla nieco starszych dziewczynek, które nie wpadną na pomysł, żeby jej coś wygyzać albo wyszarpywać ;)
wysyłam nieco ciepła :*