„(…) proces twórczy zawarty w tworzeniu działa uzdrawiająco, a podstawą tego procesu jest to, że większość ludzkich myśli i uczuć wyraża się bardziej w obrazach niż słowach. Dzięki temu ludzie zajmujący się tworzeniem lepiej radzą sobie ze stresem i urazami psychicznymi, nabywają zdolności poznawcze i doznają objawów radości, jaką daje obcowanie ze sztuką”.

W. Szulc, Historia Arteterapeutyki, „Edukacja i Dialog”, 8/2006

Translate

wtorek, 20 maja 2014

AKCJA REGENERACJA.., czyli o tym, ze co za dużo, to i Rapek nie zje, o krawieckich ekscesach i ratunku dla reców...

hello, ludu pracujący! ;)

po sobotniej imprezce, na której zmarzłam niemożebnie, dwa dni spędziłam w łóżku na kuracji antyprzeziębieniowej... co jak co, ale na urlopie chorym być nie wypada... ;) musiałam też odłożyć szydełko - po ostatnich próbkach mam pęcherze, zmarnowane nadgarstki i lekki stan zapalny w łokciu... hihihi... jak to mówią - co za dużo, to... Rapek tez sie przejadł i odchorowywał to do dziś... 
ale nie, żebym tak leżała odłogiem... na ten przykład prałam i krochmaliłam... a słońce, jasno nam panujące, suszyło... :)


co to jest? kto zgadnie? na razie szaaa... niech się wysuszy i będę mogła pokazać wam w całej - mam nadzieję - krasie...


pamiętacie moje próbne aplikacje? przecież nie mogły się zmarnować...


kolorystyka raczej taka nie moja, ale ma komuś (żeby teraz przypadkiem nie zajrzała mi tu na bloga) będzie pasować do obrusika i czajnika w kuchni :) bo czerwone ma to w kropy białe...


 zauważyłam, ze aparat prześwietla jedną z czerwonych włóczek... nawet picassa nie pomaga...

 
doszyłam też pas materiału do pokrowca na moją drugą kanapę...
 


o co chodzi? jaki pas? mimo iż materiał był droższy, to szyło mi się go przefatalnie, a do tego w praniu się skurczył na tyle, że musiałam dosztukować... :/ a że krawcowa ze mnie marnawa, to i efekt jest nienajlepszy, ale też całkiem niezły :) przynajmniej mnie cieszy, bo to duże wyzwanie dla mnie było... 

 


ciągle szukam pomysłu i sposobu, jak na tej naszej małej przestrzeni upchać tyle rzeczy... w moim ulubionym piśmie wnętrzarskim też nic nie znajduję... jeśli coś tam określają mianem "niewielki" czy "mały" mnie się to jawi jak wnętrze sali balowej... pewnie dało by się i owszem - przy odpowiednio dużym nakładzie finansowym (patrz - zamówić szafy na wymiar, na przykład)...
ok, koniec marudzenia... :) zabieram się za truskawkowy wianek... wysyłam mnóstwo ciepła :*


6 komentarzy:

  1. To może pokrowiec na poduszkę?

    OdpowiedzUsuń
  2. Chylę czoła :-) Ja kiedyś też szyłam pokrowiec na narożnik. Kupa roboty przy tym, i do tego też mi się materiał skurczył po praniu.
    Serdeczności :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejooo :) piękna girlanda :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Aj bidulka dziergasz jak maszyna to sie dorobilas odciskow ! Proponuje wykrochmalic dlonie to czasem pomaga na zlagodzenie opuchlizn i przykrych bolow :) Pozdrawiam :) Ja stawiam na jakies ocieplacze :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mój pierwszy rzut oka i pomyślałam o jakieś fajne kompleciki na plażę:) dopiero gdy przeczytałam i na drugiej foci dojrzałam, że wszystko się łączy :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każde słowo :)