robiłam wielki kosz z pokrywką z wikliny... i ani jedno nie wyszło... kosz się pokrzywił, materiał uszył sie za duży, a pokrywka spada i wygląda jak kulfon... tak to już mam, gdy za bardzo sie staram... to miało być cudo dla małęj Madzi... :(
pokażę wam za to moje perełki z polowania z drugiej ręki :) uwielbiam second-handy, lumpexy, grzebałki i jak to jeszcze nie nazwać... zakupy tam sprawiają mi o niebo więcej frajdy niż w zwykłych sklepach, nawet jeśli to super (prawdziwe) wyprzedaże w firmówkach... kupowanie w lumpexie ma coś z polowania... wchodzisz do sklepu i czujnie się rozglądasz... potem po cichu się zakradasz, bo wiadomo... jeśli coś będziesz zbyt entuzjastycznie oglądać, to zaraz stado sępów się zbiegnie i bywa, że (o, tak, tak... zdarzyło mi się...) inny łowca wyglądający na słabiutką staruszkę, wyrwie ci zdobycz z ręki...jeśli już coś wyłowisz i uda ci się dobrnąć do przymierzalni, zostaje lekka niepewność - pasuje czy nie... wiadomo, tu nie ma pełnych rozmiarówek - bo to żadna sztuka, prawda? potem kolejna radocha, bo za cudny płaszczyk z kapturem płacisz całe... 9 zł :) ja mam jeszcze często dodatkową radochę, bo przyniesiony do domu skarb trzeba jeszcze opatrzyć, doszyć, zszyć... słowem - zrobić z tego coś idealnie niepowtarzalnego...
tym razem nie ciuchami będę się chwalić... :) bo oprócz płaszcza przywiozłam kilka moteczków nici w ulubionych ostatnio moich szarościach oraz... filiżanki idealne do kawy... :)
spodoba mi się kształt, jak i połączenie brązu z niebieskim...
tu wraz ze zdobyczą ubiegłoroczną - tym razem na wyprzedaży Home&You...
a tu z moim pierwszym chlebkiem bananowym... odkąd dostałam pod choinkę piekarnik (raczej piekarniczek), to szaleję... mam ograniczone jednak pole szaleństw, bo nie jadamy cukru i białej mąki... więc wyszukuję w necie dziwne przepisy... dwa serniczki były nieudane, za to jabłecznik na mące żytniej - owszem, niczego sobie... przepisy sprawdzone - trafiają do mojego przepiśnika... reszta - przepisów, a nie jedzenia - do kosza... :)
wracając do tematu... początkowo małż trochę się podśmiewał z tych moich łowów... teraz sam zwołuje wyprawę... ;) kiedyś na polowaniu w maleńkim ciuszkolandzie w Żywcu upatrzyłam śliczną koronkową bluzkę vintage... (wtedy jeszcze się w niej mieściłam ;)) wychodząc zauważyłam taką skromną laleczkę w stylu japońskim... zapytałam, za ile pani sprzeda... a ona, ze mogę sobie zabrać za darmo... to wzięłam... :)
przeglądając jakiś czas później magazyny wnętrzarskie, zobaczyłam "moją lalę", tylko w innym kimonku... okazało się, że to jakaś dizajnerska seria, ogólnie cool i trendy, a cena to... 65 zł wzwyż... wow! a u mnie sobie skromnie w łazience stoi ;)
dziś na tyle... ksiądz po kolędzie ma zawitać... żeby nie tracić czasu na puste czekanie biorę się za kolejne próby koszykowania wiklinowego... nie odpuszczę... ;)
przesyłam nieco ciepła :*
Hejka! Gizrapko, jakbyś chciała taką jeszcze Kokeshi, to skrobnij mi na maila lalkiszmacianki@wp.pl swój adres. Mam dwie takie same lalki, więc mogę Ci jedną odstąpić :-) Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńto zaraz skrobnę... :D szuper!
Usuńcudowne są te filiżanki :) też chcę :):):)
OdpowiedzUsuńmiłego wieczorku :)
tam było więcej tych filiżanek plus identyczne miseczki.. gdyby nie małż, który założył mi embargo na kubeczki (że niby ich za dużo i nie ma gdzie trzymać...), to wzięłabym wszystko... za te dwie zapłaciłam 1,43 zł!!!
Usuńale bez obaw... pewnie tam wskoczę i jak będą, to biorę wszystkie... ;)
Śliczna ta laleczka, moja siostrzyczka często odwiedza second-handy, i przynosi fajne ciuszki, ale nie wiedziałam że takie cudeńka też można tam dostać:)
OdpowiedzUsuńoj, można... można... i jeszcze cudne materiały za grosze, bajeczne, skórzane paski... i talerzyki, i torebki, i zabawki, i książki... no, po prostu łowiecki raj! a ten mój Bytom to przecież żadna tam metropolia...
UsuńŚliczne filiżanki a lala jest cudna. Pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńlal nieco poobijana... bo notorycznie spadała z pewnego miejsca... ;) więc poszła na górne półki...
Usuńkubeczki świetne - połączenie brązu z niebieskim to jedno z moich ulubionych, a laleczki kokeshi stoją już u mnie od kilku lat i nikomu ich nie oddam, a było parę napalonych :D:D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
Też lubię od czasu do czasu wyskoczyć na takie łowy. Niestety wszystkie fajne szmateksy u nas pozamykali.
OdpowiedzUsuńto oczywiste... bo stolica lumpexów i banków jest teraz u nas... ;) i jeszcze sklepów "wszystko po...*"
OdpowiedzUsuń* wpisać właściwą stawkę ;)