hello, królewny i -jak się trafi - królewicze :)
to miał być zupełnie radosny i beztroski post, ale biomet niekorzystny i stan nasilenia lękowego... :/ ale do rzeczy i po kolei...
zrobiłam trzecie podejście do wiklinowego kosza z pokrywką... drugie było na okrągło - całkiem niezłe jak na mnie - ale pokrywka ma trudności z zatkaniem koszyka... więc powstał kolejny - kwadratowy... cały problem z pokrywką polegał na tym, że chciałam, aby nie był "cały" wiklinowy, tylko miał płaskie miejsce na... napis, oczywiście... no i powstało to...
to dla malutkiej córeczki mojej psiapsiółki, której to mam zaszczyt być chrzestną matką-dobrą wróżką... jej mama zaraz po chrzcie przebąkiwała, żeby ciocia wyczarowała jakieś pudło, w której spakowaliby pierwszoroczny dobytek Bzika - jak nie wiedzieć czemu nazywają dziewczynkę... no i ciocia myślała, robiła, targała... ta wersja też nie zadowala cioci_perfekcyjnej, ale czas naglił... zależało mi na umieszczeniu napisu...
mimo iż - jak wiecie - dekupaż nie jest moją mocną stroną... żeby nie było za słodko, to różyczki są nie tylko różowe... pochwalę się, że nie mogąc zrozumieć schematu z książki, sama wymyśliłam, jak zrobić pączki róż, i zmodyfikowałam przepis na Japan Rose i listki... :)
przykrywkę podtrzymują dwa szydełkowe sznureczki, a zamknąć można zawiązując kokardkę zakończoną serduszkami...
druga fajna rzecz... dotarła do mnie przesyłka od Madzi... zupełnie bezinteresownie, z dobrego serca moja mała potłuczona Kokeshi zyskała dwie siostry...
あ な た マ グ ダ に 感 謝
(w wolnym tłumaczeniu - dziękujemy Ci, Magdusiu :))
trzecia fajna rzecz... skuszona esemesem o wyprzedaży w Ikei, zaciągnęłam małża... jakiś wielkich okazji nie zauważyłam, ale... kupiłam sobie silikonowe foremki do muffinek i sitko do mąki... (pamiętacie - mam nowy piekarnik)... przy okazji - batony orzechowo-owsiane (które okazały sie ciastem) są super, a przepis na muffinki marchewkowe trafił do kosza... ale co innego cennego przywlokłam do domu z marketu... w koszu z napisem "przecena kwiatów" dostrzegłam kaktusik-serduszko... takie nadłamane, którego nikt nie chciał - nawet za 2 zł... przy kasie małż stwierdził: "wiedziałem, że się ulitujesz nad tym kwiatkiem"... żeby mu smutno nie było dokupiłam (również za dwa złocisze), takie sanserweriowe glisty...w planach nadoniczkowy sweterek dla obu...
a propos złamanych serduszek... udało mi się w końcu namówić małża do wizyty u dermatologa... jego plecy są całe w plamkach od zawsze, ale jedna z nich (jej wzrost i kształt) bardzo mnie zaniepokoiła... delikatnie mówiąc... dokładnie rzecz ujmując - mam czarne myśli, katastroficzne wizje i bardzo mocne lęki na ten temat... od rana próbuję dodzwonić się i umówić jakiś w miarę sensowny termin wizyty u lekarza bez względu na koszty... dodzwoniłam się m.in. do poradni, gdzie niedawno jeszcze pracowałam... pani w rejestracji poznała mnie po głosie i kazała przywlec JUŻ JUTRO małża... wzruszyła mnie ta jej życzliwość, bo przecież wcale nie musiała tego mi załatwiać... trzymajcie, królewny kciuki... żeby to tylko jakaś grzybnia była i nic więcej... bo jakoś wszystko na razie znacznie mniej mnie cieszy... lepiej i dzielniej znoszę własne nieszczęścia niż te osób bliskich...
Gizmo już znacie w całej okazałości... tu w kadrze koniecznie chciał się umieścić Rapcio... tą miną namawia ludzi na podzielenie się z nim jedzeniem...
Jak na moje oko, kuferek wygląda cudnie! A siostry Kokeszi wyglądają na zadowolone ;-)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za Twojego małża!!! Serdecznie pozdrawiam :-)
trzymaj, trzymaj... dzięki :*
UsuńŚliczny koszyczek wyszedł! :)
OdpowiedzUsuńto Ty żyjesz? ;D ;) dzięki za uznanie, uczyłam się u mistrzyni... ;)
Usuńwszystko niesamowite
OdpowiedzUsuńa najbardziej Rapcio... ;)
UsuńWitaj moja kochana Królewno o ciepłym i pełnym miłości sercu :)
OdpowiedzUsuńTwój blog jest super nie wiedziałam że jesteś aż TAK uzdolnioną artystką (tez chcę taki koszyczek dla księżniczki.... ) ale myślę że powinnaś pisać książki. Z Twoją wrażliwością, inteligencja i duszą artysty sukces gwarantowany!!!!!
A. jestem z Tobą...
Może jakaś mała kawa...?
dobra kawa nigdy nie jest zła... :) Agnieszko...?
Usuń