„(…) proces twórczy zawarty w tworzeniu działa uzdrawiająco, a podstawą tego procesu jest to, że większość ludzkich myśli i uczuć wyraża się bardziej w obrazach niż słowach. Dzięki temu ludzie zajmujący się tworzeniem lepiej radzą sobie ze stresem i urazami psychicznymi, nabywają zdolności poznawcze i doznają objawów radości, jaką daje obcowanie ze sztuką”.

W. Szulc, Historia Arteterapeutyki, „Edukacja i Dialog”, 8/2006

Translate

niedziela, 5 października 2014

ZE SRODKA WOJNY.., czyli o niebianskim podziekowaniu i o niemedialnym robaczywym temacie...

witajcie... po latach stu.. :)

tak sobie pomyślałam, że ukrywając zmartwienia, przyznajemy, że są wstydliwe, nieludzkie i ogólna żenua...

od dwóch miesięcy przeżywamy frustracje (to słowo raczej eufemizm) z powodu zapluskwienia całego 
bloku... ktoś z nas, mieszkańców, przywlókł to paskudztwo, co - jak doczytałam - wcale trudne nie jest, a zupełna prościzna to rozmnażanie... w tej chwili tępimy to chemią i ogólnym gotowaniem każdej rzeczy w mieszkaniu... tak więc każdą tzw. wolną chwilę spędzam na praniu w 60 st., prasowaniu, odkurzaniu i traktowaniem parą (dzięki Bogu, są urządzenia) wszystkiego, co do pralki nie wchodzi... łóżka się pozbyliśmy, to, na czym śpimy teraz - to pożyczona od Rapka kanapa... Rapek nie jest zadowolony... 

co gorsza - ciągle musimy walczyć... bo te gady się uodparniają na wszelką chemię, tym bardziej, że zatrudniona przez administracje firma jest - delikatnie mówiąc - badziewna... to, ze pluskwy zdarzają się brudasom - to mit... przez 41 lat nie wiedziałam, ze coś takiego istnieje i - co gorsza - może zalegnąć się w mojej higienicznej norce... :(

więc wybaczcie - że mnie tak mało na naszych blogach...ale uwagę, czas i fortunę elininuje wojna z robactwem... najgorsze to stan lęku, napiecia i bezsilnosci... aha, i cholernie swędzące ugryzienia... straciłam grubą kasę i czas u lekarzy, wziełam mnóstwo leków i maści, zanim sie okazało, co to mi jest... małż, chociaż alergik, nie reagował tak skórnie na ugryzienia jak ja... kto nie przeżył - ten nie zrozumie...

postanowiłam wiec - dla zdrowia psychicznego - mimo wszystko znajdować czas na troche rękoczynów, tym bardziej, zę termin zamówienia naglił...

proszę państwa, oto pudełeczka dziękczynne... :)


jak widać są mocno niebiańskie... bo niebieskie miały być...


a konkretnie biało-błękitno-granatowe... koniecznie z gołąbkami... dla rodziców pary nowożeńców...


to ecru/brąz to już mój pomysł, żeby dodać ciepła w te niebiańskie klimaty...



pomyślałam tez, żeby dołączyć motyw domu - z którego się po ślubie wyprowadzamy (ci szczęśliwcy z własnym mieszkaniem ;)) i zakładamy swój własny... zabierając ze sobą "gałązki", czyli wszystkie naumiane potrzebne i zgoła niepotrzebne rzeczy, postawy i uczucia...


mam nadzieje, że się spodobają - i parze małżeńskiej, i ich Rodzicom... :)


wysyłam mnóstwo ciepła... z pierwszej linii frontu :*

7 komentarzy:

  1. Zagrzewam do walki, ostro kibicuję i życzę zwycięstwa :) Bardzo przyjemne pudełeczko dziękczynne :) Lubię połączenie błękitu z brązem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fantastyczne pudełeczko! Trzymam kciuki za szybkie pozbycie się natrętów :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. dzięki dziewczyny :) wsparcie ważna rzecz, bardzo ważna... :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem pod wielkim wrażeniem pudełek :) Pozdrawiam - M.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każde słowo :)