witajcie,
zaniedbałam się blogowo... swoją dobę muszę podzielić na pracę zarobkową, zarobkowo-przyjemną, studiowanie i regenerację, czyli najczęściej sen i przygotowywanie posiłków... a propos posiłków - zauważyłam, ze im zdrowsze są, tym bardziej boli mnie brzuch... ;) ale to na marginesie
aby umilić sobie obie prace, zabieram ze sobą zwierza... nie wierzycie? popatrzcie!
ot, takiego na przykład leniwca... o jakże charakterystycznych dla mnie cechach... ;)
wpina się go w klapę, w sweterek czy co tam jeszcze i już ma się miłą przypominajkę, że w pracy nie ma co przesadzać... ;)
dobrze też czasem zabrać pandę...
chociażby dlatego, ze jest słodziutka... czy w tych oczach nie czai się prośba - wracajmy już do domu? trudno odmówić ;)
jak widzicie, kochani, zebrało mnie na filcowe szaleństwa... przepis na takowe broszki jest prosty: wymyślasz sobie zwierzaka, znajdujesz rysunek/wzór w necie, drukujesz w odpowiedniej skali, wycinasz z filcu, zszywasz, wypychasz, doszywasz coś do przypinania i masz!
i taka prostotę lubię najbardziej...
wysyłam sporo ciepła :*
Leniwiec szczególnie przypadł mi do gustu! Zwolennikiem prostoty jestem i ja :)
OdpowiedzUsuńKoala skradł moje serce. Jest uroczy :)
OdpowiedzUsuńA to leniwiec!!!Dla mnie koala :)
OdpowiedzUsuńteż tak myślę, że wygląda jak koala :)
Usuńjakie cudowne zwierzaczki- słodziaki stulecia!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńŚliczności :) Obydwie przypinki bardzo urocze :) A pandziorka to po prostu mega słodziak :)
OdpowiedzUsuńI pandzia, i leniwiec wyglądają przeuroczo :3
OdpowiedzUsuń