witajcie :)
już po urlopie nad Soliną :) ponoć to nie "prawdziwe Bieszczady"... jednak sprawdziła się stara zasada, ze odległość fizyczna daje dystans psychiczny... zabrałam jednak szydełko, a jakże... ;)
zrobiłam zarysy niedźwiadków, żyrafy i świnki... teraz dokańczam, wykańczam, wypycham, zaszywam... poczekajcie, poczekajcie... powolutku...
przed urlopem powstała tez mała, ale dzielna króliczyca...
... ma zdecydowany stosunek do tego, co o niej ktoś pomyśli... ;)
dokładnie tam... ;) od razu się polubiłyśmy :) a że noce dość zimne dorobiłam jej spodenki - ogrodniczki...
... i marchewkę... w sumie sama ją znalazła i tak polubiła ogrodnictwo...
jako ogródek występuje znany już bratkowy wianek...
...o, ten...
i właściwie nic do dodania nie mamy... ale podziwiać można dalej... ;)
wysyłam mnóstwo ciepła :*
Śliczna królisia! Świetnie wygląda w ogrodniczkach :)
OdpowiedzUsuńPiękna historia o pięknej Króliczycy :) dużo można się od niej nauczyć ;) Genialna praca! Brawo!
OdpowiedzUsuńAle słodziutka królisia :)
OdpowiedzUsuńJest urocza! Zazdroszczę jej tych ogrodniczek :).
OdpowiedzUsuńElegancka :)
OdpowiedzUsuńjest śliczna :)
OdpowiedzUsuńNiesamowita :)
OdpowiedzUsuńZalotna :)
Zaradna :)
Co za butno- zalotna minka... no i te oczy. Rewelacja !Pozdrawiam. Ala
OdpowiedzUsuń