witajcie,
koleżanka z pracy poprosiła mnie o kilka serduszek na wzór gotowca... bo już nie może kupić, a "wie, ze kiedyś takie robiłam"...
owszem, z filcu, szyte ręcznie... :/ przyznam się wam, ze nie lubię roboty na zamówienie... niesamowicie się wtedy stresuję... inaczej, gdy ktoś zobaczy jakiś mój rękoczyn i chce właśnie taki... chociaż i wtedy mam problemy z wyceną... z poczuciem winy, że może za drogo? a z drugiej strony dostaję mnóstwo komentarzy, ze się w ogóle nie cenię, ze psuję rynek, czy nawet dostaje mi się od "polskiej chinki"...
jeszcze gorzej, gdy ktoś zamawia... wtedy gryzę się niepewnością, czy wyjdzie, czy się spodoba, bezlitośnie krytykuję każdą krzywiznę czy niedoróbkę... w wyniku czego jeszcze bardziej obniżam cenę... :/ na koniec przysięgam sobie, ze już nigdy nikomu... aż do kolejnego zamówienia
popatrzcie... tu oryginał:
proste, zgrabne, śliczne...
a to moje:
nie potrafię szyć na maszynie - zwłaszcza takie maleństwa...
serduszka nie przekraczają 5 cm...
największy problem miałam z wszyciem sznureczków... kilka serduszek poszło do kosza...
zamawiająca dziewczyna często kupuje ode mnie ozdoby - wianki, ozdoby choinkowe... i mam wrażenie, że ciągle kręci nosem... w przeciwieństwie do innej koleżanki, która wyraża swój zachwyt (ach, jak mnie to łechce!), ta przymyka oczy, krzywi usta i kupuje jakby była zmuszana... pomijając, ze długo czekam potem na pieniążki...
eh, serduszkowa sprawa... też macie takie dylematy?
przesyłam sporo ciepła :*